Prezentujemy drugą część rękopisu „Kronika szkoły w Jaworniku Świdnickim”. W pierwszej części, przedstawiliśmy głównie osobiste zapiski pierwszego kierownika Szkoły Powszechnej, Pana Stefana Wojdylaka, obejmujące okres od 1 lutego 1946 r. do 1 maja 1946 r.

Pora na przedstawienie pozostałej części rękopisu, autorstwa nieznanej nauczycielki szkoły, obejmującej okres od 15 maja 1946 roku do 8 maja 1948 roku. Warto zwrócić uwagę na zmianę charakteru szkolnych uroczystości, która nastąpiła po objęciu urzędu prezydenta Polski (Przewodniczącego Rady Państwa) przez Bolesława Bieruta (20 lutego 1947 r.). W okolicach tej daty zmienia się także styl pisania kroniki.


15-go maja drużyny harcerskie urządziły ognisko. Wystąpili z obszernym programem. Obywatele byli bardzo zdziwieni wyczynem harcerskim w tak krótkim terminie i okresie pracy.

Dnia 15 maja przybyła kol. Skoczkowska Anna, nauczycielka przesiedlona z terenów Wilna. Przez to szkoła nasza może się w każdej chwili podnieść pod względem podniesienia poziomu nauczania w naszej szkole. Dzieci otrzymały dary UNRA.

Dzień 30-go czerwca pełen niepokoju i oczekiwania dla dzieci. Wszystkie jakieś uroczyste, niektóre drżące, niektóre dumne i pewne nagrody swej pracy. Wszystkie z kościoła udają się do sali P.P.S. gdzie mają mieć wręczone świadectwa w obecności rodziców i tutejszej władzy. Przedtem jednak niektóre z nich mówią wiersze, a także przedstawiają scenkę p.t. „Lekcja na wesoło”. Dumne i wesołe poszły ze swym plonem pracy do domu.

Podczas wakacji grono nauczycielskie jeszcze raz zwołało swoje miłe owieczki, aby im oznajmić wesołą nowinę. Miał to być wyjazd dzieciaków na kolonię trwającą 4-ry tygodnie do Bystrzycy Górnej do okolicy pięknej, górzystej i zdrowej. Szczególnie te dzieci miały jechać, które mają anemię. Z nimi miała jechać jedna z koleżanek lecz niestety pojechała na kolonię gdzie indziej ku niezadowoleniu swych pociech. Tak szkoła jak i osada chwilowo opustoszała od dzieci. W sierpniu znowu młodzież już się pozjeżdżała i chciała dać znać o swym istnieniu, szczególnie nasze harcerki i harcerze. Myśleli o urządzeniu wesołego ogniska.

Wreszcie 15 sierpnia pokazali owoc swych usiłowań w sali „Warszawianka”. W ognisku swym pokazali oni wesołe sceny z dzisiejszego życia naszej osady oraz odśpiewali kilka piosenek harcerskich własnej produkcji. I znowu umilkli.

A tymczasem władze szkolne administracyjne i ludność zaczęła myśleć o uporządkowaniu całkowicie szkoły i oddaniu do użytku dzieci i nauczycieli wszystkich sal, a także o utworzeniu przedszkola, ponieważ dużo dzieci małych zostawało bez opieki w domu gdy rodzice byli zajęci pracą zarobkową. Na przedszkole został oddany chwilowo drugi budynek szkolny, a właściwie przedszkole zostało zamienione na salę gimnastyczną. Kierowniczką przedszkola została mianowana ob. Semeniuk Adela.

Tymczasem zbliża się wrzesień i dzień rozpoczęcia pracy. Do grona nauczycielskiego przybyły dwie siły pełne zapału i entuzjazmu, dodające wszystkim otuchy do pracy kol. Gnutek Karolina i kol. Jaworska Wanda.

Dzień 3-go września. Gromada dzieci wesołych, dobrze wyglądających, zebranych na podwórku szkolnym oczekuje swych opiekunów szkolnych, aby z nimi udać się do kościoła, prosząc Boga o dodanie sił i otuchy do pracy szkolnej. Po zetknięciu się dzieci i nauczycielstwa, następuje wzajemna obserwacja. Dzieci te, które już w poprzednim roku chodziły, robią przypuszczenia jakie będą nowe nauczycielki i kto ich będzie uczył. Nauczycielstwo obserwuje dzieci i myśli jaki to będzie materiał do wychowania i nauczania. Dzieci przybyło bardzo bo i mieszkańców przybyło też wielu. Jaworzyna Śląska stała się już prawie zupełnie polska. Z kościoła przyszły do szkoły, aby dzieci zapoznały ię ze swymi wychowawcami. Tak rozpoczęła się nowa praca. Wszystkie braki naukowe widoczne wśród dzieci staramy się uzupełnić. Ale nauka nie powinna polegać tylko na układaniu w głowach naszych latorośli wszelkich wiadomości, ale powinniśmy dać im też trochę przyjemności. Jest piękny ranek dnia jesieni, słoneczko pięknie przygrzewa i kusi do stałego przebywania w jego towarzystwie. Pod wpływem pokusy promieni słonecznych i dzieci nie bardzo z wielką ochotą wstępują w progi szkolne. Widząc to opiekunowie dodają dzieciakom otuchy i każą jutro przynieść piłki, koce a najmłodszym lalki i pod opieką nauczycieli mają wyruszyć na wycieczkę. Uciecha wielka. Wszystkie dzieci w wieczornym paciorku proszą Bozi o pogodę i słoneczko.

Wstał dzień 25 września. Bozia wysłuchał prośby swych niewiniątek i na drugi dzień wyruszyliśmy z pełną teczką smakołyków i ze śpiewem do pobliskiego lasu na cały dzień. Tam zleciał nam dzień, jak jedna godzina na wesołej zabawie i opowiadaniu wesołych anegdot. Ten dzień był jak gdyby odprężeniem od nauki i nabraniem świeżego powietrza na całą zimę.

W dniu 1-go listopada przybywa jeszcze jedna siła nauczycielska kol. Mażewska Maria. Znowu niepewność w sercach dzieciaków.

W dniu 17 listopada 1946 r. odbyło się zebranie Koła Rodzicielskiego na którym był omówiony sposób wykorzenienia złych wad i pogłębienia zalet w serduszkach dzieci, w czem muszą być pomocni i rodzice. Następnie była omówiona sprawa dalszego dożywiania dzieci. Po zebraniu odbyła się konferencja wywiadowcza z rodzicami. Dzieciaki drżące oczekiwały przyjścia swych rodziców, jaka będzie zapłata.

Zbliża się dzień św. Mikołaja, dzień radości i dzień niespodzianek. Wiedzą o nim wszyscy, bo to nie tylko dzień miły dzieciom, ale także i starsi robią sobie wzajemnie różne niespodzianki. Pomyśleli o tym mieszkańcy osady Jaworzyny a także i Z.Z.K. z prezesem p. Małkiem na czele. Nakładają oni dobrowolne datki na siebie i za zebrane pieniądze kupują trochę łakoci, robią paczki i w dniu 6-go grudnia popołudniu wręcza je dzieciom św. Mikołaj. Największym postrachem był djabeł, który za wszelkie przewinienia chciał nabrać dzieci na widły, zakuć łańcuchem i rózgą zapłatę dać. Toteż dzieci były jak najdalej od niego. Ucieszone powróciły do domu, jeszcze kilka dni wspominając ten miły dzień.

Nadszedł rok 1947, który przyniósł pewne zmiany w państwie. W tym bowiem roku wybrano rząd polski na czele którego stanął prezydent państwa Bolesław Bierut. Odbiło się to pewnym echem w szkole. Dzieci, usłyszawszy o tem i zobaczywszy portrety przedstawicieli państwa na ścianie, widziały w nich naszą stałą podstawę w świecie i lepszą swą przyszłość.

Dn. 1 kwietnia przybywa nowa siła nauczycielska, repatriantka ze wschodu, kol. Litwin Stefania specjalistka od śpiewu.

Dn. 1 maja młodzież szkolna wzięła udział w pochodzie i uroczystościach państwowych. Było to „Święto Pracy”. Również młodzież szkolna przyłączyła się ze swym programem do imprezy wydanej (przez) inne organizacje dla obywateli.

Dn. 2 maja młodzież szkolna dała akademie dla publiczności, na którą złożyły się recytacje pojedyncze, zespołowe, chór i tańce. W dniach 2,3 i 4 maja było obchodzone „Święto Oświaty”.

Dn. 3 maja młodzież wzięła udział w zbiórce ulicznej. Pieniądze zebrane odesłano do inspektoratu szkolnego.

Dn. 4 maja szkoła urządziła wycieczkę do Bystrzycy, gdzie dzieci zwiedziły zamek książąt Pszczyńskich.

Ponieważ ilość dzieci się powiększa więc i grono nauczycielskie się powiększa, przybywa bowiem jeszcze jedna siła nauczycielska. Dn. 15 maja przybywa kol. Kusznier Eugeniusz.

W czerwcu zostaje zorganizowana wycieczka do Jeleniej Góry na Śnieżkę.

Dn. 28 czerwca nastąpił koniec roku szkolnego. Przy rozdawaniu świadectw dzieci otrzymywały nagrody za swą całoroczną pracę w postaci 100 zł. Szkoła przy końcu roku liczy około 340 dzieci.

Rok szkolny 1947/48

Rok ten przyniósł duże zmiany w szkole. Szkoła z siedmioklasowej staje się ośmioklasową. Przybyły najpierw dwie nowe siły nauczycielskie kol. Mażewska Stanisława i kol. Kołowska Janina. Następnie dn. 2 września przybył nowy kierownik szkoły kol. Gawroński Aleksander, natomiast były kierownik Wojdylak Stefan zostaje ze swojego stanowiska usunięty na stanowiska nauczyciela tut. szkoły. Wkrótce zostaje przeniesiony do Strzegomia. Na jego miejsce przybywa dwie siły płatne od godzin inż. Redler jako nauczyciel fizyki, chemii i matematyki i Janus Kazimiera specjalistka od francuskiego.

W październiku zwalnia się kol. Grzegorzewska Wanda. Na jej miejsce przybywa nowa siła kol. Jarem Janina, która dopiero ukończyła kurs pedagogiczny.

Praca w szkole jak gdyby rozpoczęła się na nowo. Nowy kierownik szkoły uzupełnia szybko wszystkie braki, których niestety jest jeszcze bardzo dużo.

Poziom nauki podnosi się szybko w górę. Przyczyniły się do tego tez i filmy przysłane z inspektoratu szkolnego a wyświetlane w szkole, które są dużą pomocą w nauce.

Dn. 6 grudnia zostaje dla młodzieży szkolnej i dzieci z przedszkola urządzony św. Mikołaj. Po imprezie wykonanej przez młodzież szkolną nastąpiło rozdanie podarków ufundowanych przez Zarząd Gminny.

Dn. 12 stycznia 1948 r. młodzież szkolna dała Jasełka. Dochód z Jasełek przeznaczony został na cele szkolne.

Budynek wypożyczony na przedszkole zostaje odebrany. Kol. Mażewska Maria zostaje przesunięta z mieszkania nad byłym przedszkolem do drugiego skrzydła tego budynku. W poprzedniej części zostaje utworzone cztery klasy i oddane do użytku w styczniu. Tak więc szkoła liczy 12 sal do nauczania. Z jednej sali został utworzony gabinet przyrodniczy w którym znajdowały się wszystkie pomoce naukowe. Były one pozostałością szkoły niemieckiej.

Ilość sal się powiększa, bo i liczba dzieci znacząco wzrosła. Szkoła bowiem liczy około 440 dzieci, 13 oddziałów, jeden więc oddział musiał się uczyć popołudniu.

Dn. 1 maja w dniu „Święta Pracy” wzięła młodzież udział w pochodzie i defiladzie, a również wzięły udział w imprezie 1-wszo-majowej dając deklamację, chór i taniec.

Dn. 2 maja w dniu „Święta Oświaty” harcerstwo przy szkole wzięło udział w zbiórce ulicznej, w południe natomiast młodzież szkolna wzięła udział w biegach państwowych. Poszczególne jednostki otrzymały nagrody.

W tymże roku kierownik szkoły zreorganizował Komitet Rodzicielski, którego prezesem została wybrana ob. Wójtowicz. Komitet ten zabrał się solidnie do pracy. W krótkim czasie funduje dla szkoły sztandar. Dzień 8 maja to dzień pamiętny dla szkoły. Szkoły, która do tego czasu była jeszcze pod patronatem niemieckim, zostaje …”


W tym miejscu rękopis urywa się. W zeszycie kolejne kartki zostały wyrwane.

Sylwester Bartczak

Skip to content